architektura troski

Iwona Kalenik

Tag: Barcelona

  • Dopełnianie

    Dopełnianie

    Jedna z wąskich uliczek najstarszej części Barcelony odkrywała przede mną swoją tajemnicę. Za starą fasadą rozpoznawałam nowe formy. Zdawały się być przyklejone do niej. Bramny przesmyk pod budynkiem prowadził mnie na drugą stronę, na inną uliczkę. Stamtąd budynek wyglądał już zupełnie inaczej. Patrząc na niego byłam jednak przekonana, że nadal tu należy, że czerpie z tego co wokół.

    Znów wracam do Petera Zumthora i jego „Myślenia architekturą„. Ta książka jest jednym z moich przewodników i drogowskazów, gdy zbaczam na niepewne ścieżki chwilowych zafascynowań… Tym razem sięgam po fragment o dopełnianiu krajobrazu. Bardzo podoba mi się to sformułowanie. Dopełnianie. To nie uzupełnianie ani wypełnianie, ale właśnie do-pełnianie. W trybie ciągłości, nie-skończoności.

    Obecność niektórych budowli kryje dla mnie pewną tajemnicę. Zdają się one po prostu być. Nie darzy się ich szczególną uwagą. A jednak bodaj nie sposób wyobrazić sobie miejsca, w którym stoją bez nich. Budynki te wyglądają na mocno zakotwiczone w ziemi. Wywołują wrażenie, że są naturalną częścią otoczenia, i mówią „Jestem jakiego mnie widzisz i tutaj przynależę”.*

    *Peter Zumthor, Myślenie architekturą, Karakter, 2010, s.17

    To fragment, który szczególnie lubię. Jestem już zmęczona nowościami, kolejnymi fikuśnymi projektami, wymyślnymi kształtami budynków-rzeźb. Choć jeśli naprawdę są rzeźbami to jeszcze nie jest najgorzej. Dramat zaczyna się, gdy są niemymi obiektami, które mogłyby stanąć wszędzie. Zumthor pisze o architekturze, która wywołuje wrażenie integralności, przynależności do miejsca, która tworzy „sensotwórczą relację napięć”. Piękne…

    Nie można przynależeć „przez kontrast”. W dialogu potrzeba płaszczyzny porozumienia i zwrócenia się ku rozmówcy, dania odpowiedzi. Architektoniczny „kontrast” jest zbyt bolesny dla przestrzeni.

  • Ślady miejsc

    Ślady miejsc

    Jestem miejską tropicielką śladów. Używam do wstępnego tropienia map, głównie satelitarnych, np. Google Earth, ponieważ na nich najłatwiej dostrzec zagadki miejskich przestrzeni. Czasami przydają się też mapy topograficzne, dostępne dla większości dużych miast w sieci, na stronach urzędów, wydziałów geodezji czy katastru, z dokładnymi informacjami o położeniu budynków. Jeśli ktoś poszukuje śladów przeszłości, to niezbędne są mapy archiwalne czy zdjęcia lotnicze (wspaniałe zdjęcia przedwojennej i tuż-po-wojennej Warszawy można znaleźć przesuwając suwak czasu na Google Earth), które bardzo często są niezwykle precyzyjne i w świetnej jakości.

    Uwielbiam to robić – poszukiwać zagadek, przyglądać się, badać. Za każdym razem kiedy wybieram się w podróż robię to samo – przeglądam plany miast, szukam miejsc, w których coś mnie zaciekawi i tam kieruję swoje kroki, by sprawdzić czy to, co widzę na mapie jest widzialne w przestrzeni trójwymiaru miasta. Od pewnego czasu badam Łódź i Barcelonę – dwa miasta, które pod wieloma względami są sobie bliskie. W trakcie badań natykam się na niespodzianki, które trudno byłoby mi dostrzec gdyby nie wymienione podstawowe narzędzia badacza przestrzeni.

    Każdy kto był w Łodzi i miał okazję zaglądać w podwórka przy Piotrkowskiej – głównej ulicy miasta, być może zauważył „skośne” układy budynków wewnątrz miejskich kwartałów. Frontowe części budynków przynależą ulicy i są, jak należy, równoległe do ulicy. Ale już oficyny i tworzące się między nimi podwórka – są skośne, tworząc czasem naprawdę ciasne układy, okna-w-okna w narożnikach podwórek. To ślad po dawnym układzie pól. Pospiesznie tworzony XIX-wieczny plan szybko rozwijającego się miasta, zbudowany z prostokątnych kwartałów, zaadaptował w ten sposób zastaną sytuację. Warto tam zajrzeć(najwyraźniej widać tę sytuację w kwartale Piotrkowska-Zielona-Zachodnia-Więckowskiego), jeśli tylko bramy podwórek będą otwarte, i poczuć ten wygięty układ.

    Podobna sytuacja zdarzyła się w Barcelonie. Regularna, prawie idealnie kwadratowa siatka plany Cerdy (również z XIXw.), objęła swoim zakresem oddalone od starej Barcelony, mniejsze osady, między innymi – El Clot. Badając archiwalne mapy dostrzegłam, że w regularności tej siatki pojawiają się odkształcenia, jakby blizny zrastających się układów. Monumentalna siatka Eixemple(nowej Barcelony) dokładnie otoczyła drobniejszą strukturę, zostawiając jej jednak przestrzeń do istnienia. Również tu widać ślady starego układu wewnątrz miejskich, nowych kwartałów. Co więcej – w trójwymiarze miasta widać bardzo dobrze spotkanie tych dwóch układów i wymianę jaka nastąpiła, by powstawało zwarte, spójne miasto. Będę o tym pisać niebawem, bo to długa opowieść…

    Wystarczy dobrze się przyjrzeć, by dostrzec te subtelne deformacje dziejące się na poziomie planu miasta. Ciekawość tej przestrzeni stała się początkiem moich badań i odciągnęła uwagę od turystycznych atrakcji tego miasta na bardzo długo.