architektura troski

Iwona Kalenik

Tag: Łódź

  • Blizny w planie

    Blizny w planie

    Znów przyglądam się planowi, studiuję go już naprawdę długo. Za każdym razem, przy każdym spojrzeniu odnajduję coś nowego, coś ciekawego (pisałam kiedyś, że bardzo przydatne do tego typu badań jest GoogleEarth; tym razem polecam też wszelkie miejskie serwisy geodezyjne i kartograficzne, np. łódzki GIS i jego mapy historyczne).

    Znów Łódź, moje miasto. Spaceruję oczami po Starym Mieście, które niewiele ma wspólnego ze swoją dawną strukturą. Z dziewiętnastowiecznego układu pozostało niewiele, kilka kamienic, kilka ulic. O jeszcze wcześniejszym układzie przypomina jedynie kościół i plac, na którym stoi oraz Rynek. Tymczasem obecne łódzkie Stare Miasto ma swoje cztery punktowce i ceglane bloki z lat 50′, pomiędzy którymi można odnaleźć dawne przejścia, ścieżki, wydeptane piesze połączenia. Spacer zaułkami pozwala zobaczyć jak bardzo zmieniło się Stare Miasto, jakie było. Kiedy się w ten sposób ogląda tę część miasta, można odczuć dawny układ. Nic jednak tak bardzo nie ułatwia zrozumienia specyfiki tego miejsca jak porównawcze spojrzenie na plany miasta.

    Ta gęsto zabudowana część miasta niewiele różniła się od sąsiadującego z nią Śródmieścia, z dostojną Piotrkowską i okolicami. Tu również stały kamienice, jedna przy drugiej, jedne z bogatym ornamentem, inne skromniejsze. Stary Rynek, zielony od klombów i drzew, otaczały niewielkie budynki. To, co widać dziś, to już w większości zabudowa powojenna. To miejsce nie miało szczęścia. Wciągnięte w ogromny obszar getta, nosi w sobie piętno wojny, a raczej tego, co stało się tuż po niej, kiedy wyburzono olbrzymią ilość budynków w imię funkcjonalnej modernizacji. Pokaleczone i rozbite, ma jednak szansę na odrodzenie. Nigdzie indziej w Łodzi nie ma takich ujęć i kadrów, nakładających się widoków. Wszystko jednak osnute szarością, potęgującą poczucie bycia w „strefie zapomnianej”..

    O Łodzi pisze dziś również Kasia Kurak, na swoim blogu Travelsfool. Warto tam zajrzeć, bo to relacje wnikliwe i pełne podróżniczej pasji, z wieloma cennymi wskazówkami i przydatnymi informacjami.

  • Ach jaka piękna funkcja!

    Ach jaka piękna funkcja!

    Przedmioty codziennego użytku – zaparzacze do kawy, buty, nożyczki, telefony czy krzesła…Wiele z nich staje się kultowymi i osiąga bardzo wysokie ceny stając się obiektami pożądania. Są dobrze zaprojektowane, użyteczne, wygodne i przemyślane, ale to ich wygląd, forma stanowi o tym czy ostatecznie wzbudzą zachwyt. No tak, czasami zdarza się, że ktoś, w akcie desperacji powodowanej brakiem atrakcyjnych butów w ofercie sklepów, które odwiedził, zdecyduje się na takie, o których możne z przekąsem powiedzieć: „..ale za to są bardzo wygodne..” Próżno jednak oczekiwać, że krzyknie z zachwytem: „Ach, jaka piękna funkcja!”. To oczy decydują o tym, który z dobrze zaprojektowanych przedmiotów wybierzemy. Prymat wzroku w odbiorze świata jest niekwestionowany. Na drugim miejscu – dotyk, choć to on jest przecież zmysłem pierwotnym, najwcześniej rozwiniętym, dopiero potem słuch.

    Kiedy patrzę na budynki, na ich fasady, poszukuję piękna, czegoś co mnie wzruszy albo zachwyci. Właściwie jest mi zupełnie obojętnie co jest w środku, jaką funkcję budynek pełni. Nie ma to znaczenia dla mojego doświadczania przestrzeni, jaką ten budynek kształtuje. Może skrywać swoje wnętrze i jedynie w oknach objawiać mi rąbki swoich tajemnic. Poszukuję w jego zewnętrzu treści i wartości jaką wnosi do przestrzeni publicznej, która przecież tworzy jakość miasta. Budynki działają na wzrok. Mówią do nas swoim wyglądem, funkcję(rozumianą jako użytek, zastosowanie) chowając za fasadą. Łódzkie XIX-wieczne fabryki – wspaniałe obiekty, budowane były z wielką dbałością o detale, sąsiadowały wszak z okazałymi fabrykanckimi kamienicami wewnątrz ścisłej struktury miasta. Obecnie przeżywają swoją „druga młodość” adaptując swoje przestrzenie na mieszkania, muzea, hotele, sklepy, a nawet parkingi. Ich forma i wygląd pozwalają na to, by godnie trwały w przestrzeni miasta. Jak to jest, że tkalnie, tak bardzo przecież skoncentrowane na produkcji, potrafiły unieść ciężar odpowiedzialności za otoczenie..? Czy ktokolwiek dziś zastanawia się nad tym montując super funkcjonalne blaszane moduły montowni pralek czy supermarketu??

  • Ślady miejsc

    Ślady miejsc

    Jestem miejską tropicielką śladów. Używam do wstępnego tropienia map, głównie satelitarnych, np. Google Earth, ponieważ na nich najłatwiej dostrzec zagadki miejskich przestrzeni. Czasami przydają się też mapy topograficzne, dostępne dla większości dużych miast w sieci, na stronach urzędów, wydziałów geodezji czy katastru, z dokładnymi informacjami o położeniu budynków. Jeśli ktoś poszukuje śladów przeszłości, to niezbędne są mapy archiwalne czy zdjęcia lotnicze (wspaniałe zdjęcia przedwojennej i tuż-po-wojennej Warszawy można znaleźć przesuwając suwak czasu na Google Earth), które bardzo często są niezwykle precyzyjne i w świetnej jakości.

    Uwielbiam to robić – poszukiwać zagadek, przyglądać się, badać. Za każdym razem kiedy wybieram się w podróż robię to samo – przeglądam plany miast, szukam miejsc, w których coś mnie zaciekawi i tam kieruję swoje kroki, by sprawdzić czy to, co widzę na mapie jest widzialne w przestrzeni trójwymiaru miasta. Od pewnego czasu badam Łódź i Barcelonę – dwa miasta, które pod wieloma względami są sobie bliskie. W trakcie badań natykam się na niespodzianki, które trudno byłoby mi dostrzec gdyby nie wymienione podstawowe narzędzia badacza przestrzeni.

    Każdy kto był w Łodzi i miał okazję zaglądać w podwórka przy Piotrkowskiej – głównej ulicy miasta, być może zauważył „skośne” układy budynków wewnątrz miejskich kwartałów. Frontowe części budynków przynależą ulicy i są, jak należy, równoległe do ulicy. Ale już oficyny i tworzące się między nimi podwórka – są skośne, tworząc czasem naprawdę ciasne układy, okna-w-okna w narożnikach podwórek. To ślad po dawnym układzie pól. Pospiesznie tworzony XIX-wieczny plan szybko rozwijającego się miasta, zbudowany z prostokątnych kwartałów, zaadaptował w ten sposób zastaną sytuację. Warto tam zajrzeć(najwyraźniej widać tę sytuację w kwartale Piotrkowska-Zielona-Zachodnia-Więckowskiego), jeśli tylko bramy podwórek będą otwarte, i poczuć ten wygięty układ.

    Podobna sytuacja zdarzyła się w Barcelonie. Regularna, prawie idealnie kwadratowa siatka plany Cerdy (również z XIXw.), objęła swoim zakresem oddalone od starej Barcelony, mniejsze osady, między innymi – El Clot. Badając archiwalne mapy dostrzegłam, że w regularności tej siatki pojawiają się odkształcenia, jakby blizny zrastających się układów. Monumentalna siatka Eixemple(nowej Barcelony) dokładnie otoczyła drobniejszą strukturę, zostawiając jej jednak przestrzeń do istnienia. Również tu widać ślady starego układu wewnątrz miejskich, nowych kwartałów. Co więcej – w trójwymiarze miasta widać bardzo dobrze spotkanie tych dwóch układów i wymianę jaka nastąpiła, by powstawało zwarte, spójne miasto. Będę o tym pisać niebawem, bo to długa opowieść…

    Wystarczy dobrze się przyjrzeć, by dostrzec te subtelne deformacje dziejące się na poziomie planu miasta. Ciekawość tej przestrzeni stała się początkiem moich badań i odciągnęła uwagę od turystycznych atrakcji tego miasta na bardzo długo.