Dziś dla mnie ważny wieczór. Za chwilę, podczas PechaKucha Night Warsaw vol.20, będę miała okazję mówić o tym, czym się zajmuję, nad czym pracuję w Pracowni Projektowania Wnętrz Miejskich w gdańskiej ASP: o mieście, o formie i de-formacji. Tym razem odbywa się w przestrzeni Domu Innowacji społecznych Marzyciele i Rzemieślnicy, co tym bardziej cieszy, bo miejsce jest zacne. Dobry początek lata.
Wakacje to dobry czas, by zwolnić i spróbować zrozumieć miejsca, w których się jest, które się tylko odwiedza lub dłużej mieszka. Lato sprzyja. Długie dni i dobra pogoda ułatwiają zadanie i zachęcają, by w przestrzeni miasta przebywać. Stare miasta przeżywają turystyczne oblężenie. Ale w każdym z nich można znaleźć ciche zaułki i miejsca, które choćby przez krótką chwilę będą tylko nasze. Ja zwykle szukam miejsc, które pozornie są wyludnione. Po to, by spotkać tam lokalnych mieszkańców i pójść ich śladem, wejść do ich kawiarni czy podążać ścieżkami na skrót.
No właśnie.. stare miasta. Czy chodzi w nich tylko o to, że są stare? Kiedyś tak mi się wydawało. Lubiłam te odrapane ściany, wytartą posadzkę ulic. I nadal lubię. Dlatego w moich tekstach często znaleźć można odniesienia do materialności architektury, do dotyku, bezpośredniego kontaktu z materią. Ale to nie wszystko..
To nie w tym kryje się sekret fenomenu starych miast. Jeśli lepiej się im przyjrzeć, uważniej spojrzeć – można dostrzec i zrozumieć na czym polega ich niezwykłość. Wystarczy spojrzeć do góry, na sufit miejskiego wnętrza. Okaże się, że jego krawędzie rzadko kiedy są równoległe, że „niebo” właściwie nigdy nie przybiera regularnego kształtu. Ulice, po gruntownej geometrycznej analizie, okazują się bardzo „krzywe”, trudno o równoległości czy prostopadłości.
Fasady, mury, ściany miejskich wnętrz – są przestrzenią nieustannej negocjacji, gry nisz, załamań. Nigdy nie są płaskie i przeźroczyste. Zawsze skrzętnie chronią dostępu do prywatności, którą skrywają. To wyraźne rozdzielenie tego co prywatne od tego, co publiczne to jedna z cech miejsc, które przyciągają najbardziej. Ale fasady starych miast są przede wszystkim przestrzenią pomiędzy. Mają swoją grubość, nie są płaskie, nie są przeźroczyste. Można w nich znaleźć wypukłości i wgłębienia, odciski, ślady. Zawsze ich szukam i próbuję rozwikłać ich zagadkę. Czasem odpowiedź przychodzi od razu, czasem nigdy, pozostawiając niedosyt i chęć powrotu.
Gdyby tak współczesne miasta poszukiwały swojego kodu w deformacji, zamiast piąć się wyżej i wyżej i odsłaniając wszystko co wewnątrz, nie pozostawiając żadnej tajemnicy…