architektura troski

Iwona Kalenik

Tag: teoria

  • Pragnienie spotkania

    Pragnienie spotkania

    Sztuki wizualne podejmują temat bliskości i spotkania. W filmie, statycznej fotografii czy malarstwie temat ten obecny jest od zawsze i wydaje się być niewyczerpanym. Analizując filmowe obrazy przedstawiające temat bliskości, dotyku, pragnienia, spotkania łatwo dostrzec, że budowane są w podobny sobie sposób. W ich strukturze obecne są „ciasne” kadry, bliskie ujęcia, kręcone w niewielkich przestrzeniach, wnętrzach, przenikniętych ciepłymi barwami, małymi i intymnymi. Ale i sama opowieść nasycona jest pragnieniem spotkania, często niemożliwym do spełnienia, wręcz dramatycznym. Historie te poruszają i zostają w pamięci na długo.

    Lost in translation
    „Lost in translation” (reż.Sofia Coppola, 2003)

    Te piękne obrazem i treścią filmy, przepełnione są emocjami, dotykają tematu pragnienia, ale też zostawiają odbiorcy niedopowiedzenie i tajemnicę. Te filmy chce się oglądać i odczytywać na nowo przez pryzmat własnych doświadczeń, wspomnień, emocji.

    Czy zatem w podobny sposób można projektować i budować miasto? Jak architektura może „mówić” o pragnieniu spotkania? Czy można znaleźć miejsca, które w mieście będą o nim mówić najsilniej? Skoro architektura jest sztuką i stanowi o tym czym jest miasto, formując place, ulice, zaułki, będąc jego „treścią”.. hmm..

    Wciąż mam w głowie analizy Camillo Sitte, o których wspominał Christopher Alexander w „Języku wzorców”, a o których pisałam w jednym z poprzednich wpisów. Nie ma w Rzymie kościoła, który nie dotykałby innej budowli. Właściwie, poza Forum Romanum, trudno o osobne budowle. Znamienne.. Zwarte, ciasne miasto, jedno z najpiękniejszych jakie widziałam. Niepozbawione zieleni, za to z jasno wytyczonymi granicami pomiędzy przestrzenią prywatną, za zamykanymi bramami, w dziedzińcach podwórek, a publiczną, w której pełno kawiarni z wystawionymi na chodniku stolikami…Funkcjonalizm pozbawił nas prawa do prywatności, fundując system rozlanych niczyich przestrzeni, oderwanych od właściwej tkanki miasta, których nikt poza mieszkańcami nie ogląda i nie odwiedza.

    Rzym

    Gdyby więc powrócić do idei stopniowego narastania miasta, do zasady w której wartością jest kontynuacja, a nie bycie osobnym..? Gdyby zająć się tymi wszystkimi nienaturalnymi pustkami wewnątrz struktury miasta, wypełniać je, nadawać kształt miejskim wnętrzom tworząc pierzeje, „przytulając się” do tego, co istnieje, zamiast „nawiązywać poprzez kontrast”..? To wymaga pokory i okiełznania potrzeby odróżnienia się. W tym jednak tkwi, w moim odczuciu, kwintesencja toż-samości.

    Przypomniał mi się stary dowcip o koszeniu trawy. Pewien Polak dopytywał Anglika o sekret gęstych trawników. Mówił, że, tak jak w Anglii, kosi i nawadnia co dwa tygodnie, ale efekty na razie ma mizerne. Anglik popatrzył z politowaniem na Polaka i odpowiedział: „Miły panie, my nawadniamy i kosimy co dwa tygodnie, ale od trzystu lat…”.

  • W objęciach budynków

    W objęciach budynków

    DSC06248

    Christopher Alexander w „Języku wzorców” pisze:

    „Przestrzeń zewnętrzna, która jest jedynie „tym co pozostało” między budynkami, w zasadzie nie będzie użytkowana.”

    Alexander określa dwa rodzaje przestrzeni – negatywową, bezkształtną i pozytywową, o określonym, zamkniętym, wyraźnym kształcie, którego granice można choćby częściowo, wyznaczyć. Przywołuje analizy Camillo Sitte, z których wnioski są jednoznaczne jeśli chodzi o wpływ rodzaju przestrzeni na aktywność ludzi. To właśnie przestrzenie pozytywowe, place i placyki tworzące systemy wnętrz, częściowo zamknięte, ale też otwarte na kolejne wnętrza uliczek bądź placów, były najbardziej popularne i odwiedzane. Wspomniany Sitte jednocześnie wskazuje na wiele mówiący przykład budowania ważnych budowli, jakimi były kościoły, w dawnych czasach. Z przeanalizowanych 255 kościołów, tylko 6 jest wolnostojących. Pozostałe, w mniejszym bądź większym stopniu, łączyły się z innymi budynkami. W Rzymie zaś nie powstał żaden(!) kościół, który nie styka się z inną budowlą. Trudno, z resztą, odnaleźć tam inne, poza starożytnymi w obrębie Forum Romanum, budowle, które istniałyby same dla siebie.

    nolli-map

    Plan Rzymu, narysowany przez Nolliego, dobitnie o tym świadczy. Jakże to odmienne od współczesnego myślenia o architekturze, w którym przeważa dążenie do budowania osobnych budynków generujących negatywową przestrzeń, ale za to skupiających niewątpliwie uwagę na swojej formie. Przykład? Biurowe centrum Warszawy ze szklanymi wieżowcami. Nieprzyjazna, wietrzna przestrzeń, którą się przebywa. Byle szybciej, bo nie ma co szukać zaułków, placyków czy przytulnych uliczek, które mogłyby spowolnić rytm kroków. Są za to wysokie, nie do ogarnięcia wzrokiem, budynki, które wieczorem pustoszeją.

  • Architektura szczęścia

    Architektura szczęścia

    To jedna z książek, które czyta się jednym tchem, które zabierają wieczór i wygrywają z filmem. Alain de Botton – autor książek o wszystkim, eseista, ma w swoim dorobku niezwykłą książkę – „Architektura szczęścia”.

    OLYMPUS DIGITAL CAMERA

    Czyta się ją świetnie, bo jest napisana tak jakby była zapisem opowieści, a nie naukowym referatem – nie jest nim w istocie, to raczej długi esej o architekturze. Alain de Botton nie odkrywa nic nowego, ale opierając się na istniejącej od lat idei sprzeciwu wobec „wyczyszczonej” z detalu, treści i znaczeń, niemej architektury, snuje opowieść o tym, co mogą „mówić” budynki i podkreśla wagę kulturowego tekstu jakim jest architektura. Z czułością pochyla się nad detalami, fakturami, subtelnymi gestami budynków, właściwie pomijając kwestię ich funkcji – i tu jest mi niezmiernie bliski. Dobra architektura potrafi przetrwać(sustainable w dokładnym tłumaczeniu to nie-zrównoważona, ale właśnie „zdolna do przetrwania”.. – to tak na marginesie), zachwycać i wzruszać.

    Książka dla wszystkich, którym bliskie są idee SLOW, spowolnienia i uważności. Alain de Botton zaprasza bowiem na spokojny spacer uliczkami wielu miast, gdzie z uwagą przygląda się budynkom i odczytuje ich znaczenie. Dla mnie – jedna z tych książek, w których najwięcej zaznaczam, by zapamiętać.

    Dla niecierpliwych – wykład Alain de Botton’a, wygłoszony w Gresham College w czerwcu 2008r. Do obejrzenia, posłuchania i poczytania.